Czemu jestem gruby? Na przykładzie Franka singla.

Testosteron – męski problem
13 lipca 2020

Po 30stym, 40stym roku życia mężczyźni zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że niestety, ale kalendarz nie kłamie i lata faktycznie mijają. Wraz z nimi ciało zaczyna przysparzać coraz więcej problemów.

Sylwetka

Wielu mężczyzn ma problemy z nadmierną masą ciała. Można by pomyśleć: no cóż niedzielne obiadki u babci / mamusi nie robią najlepszej roboty. Chociaż prawdę mówiąc, to chyba najmniej istotny element.

Z czym więc jest problem? Odpowiem na podstawie moich obserwacji.

Dzisiaj skupię się na singlach. Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Zauważyłem kilka problemów.

Wyobraźmy sobie zabieganego Franka. Rano nie ma czasu zjeść śniadania. W ciągu dnia nie ma czasu zjeść ani 2 śniadania, ani obiadu. Człowiek wraca do domu, po całym dniu pracy, czasami jeszcze o trening zahaczy i dopiero wieczorem może zjeść. Wieczorem dwie opcje –  albo zaczyna się uczta i końca nie widać, bo jakoś trzeba zaspokoić wilczy apetyt, albo teoretycznie skromna kolacja. Objętościowo (na oko) może i skromna, ale niestety bardzo często mocno kaloryczna. Jak to się jednak dzieje, że waga z miesiąca na miesiąc, z roku na rok rośnie? Przecież nic nie zjadł… Niektórzy wierzą w cuda. Ja natomiast polecam przyjrzeć się dokładniej całemu dniu, a najlepiej tygodniowi.

Franek może i nie zjadł śniadania, ale przy okazji jak jechał do pracy to na stacji benzynowej kupił sobie kawkę i hot doga. Przy okazji wziął też sneakersa, żeby przegryźć coś słodkiego. Następnie w pracy kolejna kawa, a do niej ciastko. W ciągu dnia wiadomo spotkania, człowiek zabiegany to zapomniał, że koledzy zamawiali jedzenie na wynos, więc i on przegryzł sobie “sandłicza”. Przed treningiem to tylko batonik, żeby można było ćwiczyć no i kolejna kawka lub “przedtreningówka”, żeby był power. Po treningu białeczko. A w domu… W sumie za dużo nie ma, poza chlebem, serem i parówkami. Niby taka skromna kolacja, a potrafi z 1000 kcal dostarczyć.

Druga sytuacja, którą obserwuję to mocne nadrabianie tygodnia w weekend. Niby od poniedziałku do piątku Franek trzyma dietę, ale w weekend… No w weekend to różnie bywa. Bo jakaś imprezka, wyjście ze znajomymi itd. W jeden wieczór można spokojnie zepsuć efekty całotygodniowego przestrzegania diety i zafundować sobie kilka tysięcy kcal w krótkim okresie czasu. To, co najczęściej pozwala uzyskać nadwyżkę kaloryczną to m.in. słodkie napoje, czy soki. Pijemy, dostarczamy energię, ale najeść się nie najemy. Dalej coś chrupiącego: paluszki, chipsy, ciastka – mega kaloryczne, ale też się tym nie najemy. Poza tym, alkohol, który nie dość, że sam w sobie jest bardzo energetyczny to jeszcze pobudza apetyt. A skoro apetyt już został pobudzony to z łatwością “wjedzie” jakaś pizza, kebab, czy chińskie. Można oczywiście bardziej wykwintnie. Na przekąskę kabanosiki z dzika, czy camembert, następnie prażone orzechy makadamia, a na główne danie np. aglio olio z lampką (raczej lampą lub butelką) wina czerwonego. Na deser konsekwentnie po włosku ,,mała” porcja tiramisu. Niezależnie od opcji efekt będzie ten sam – opłakany…

Nawet takie jednorazowe wybryki mogą bardzo niekorzystnie wpływać na nasze zdrowie, przy okazji rujnując starania o lepsza sylwetkę czy szeroko pojęte zdrowie.

Jakie mechanizmy i problemy można konkretnie zauważyć?

  1. Jedzenie wysokoenergetycznych produktów o małej objętości.
  2. Jedzenie produktów o wysokiej smakowitości.
  3. Picie kawy do słodkiego, która zmniejsza, a w zasadzie zawarta w niej kofeina, odczuwanie smaku słodkiego. Przez co nie czujemy się przesłodzeni i możemy jeść dalej.
  4. Jedzenie po sobie posiłków słonych i słodkich lub odwrotnie (sernik po wigilijnej kolacji).
  5. Przesunięcie większości jedzenia na godziny popołudniowe.
  6. Niekonsekwencja w trzymaniu się zaleceń (odpuszczanie w weekendy).
  7. Nadużywanie stymulantów.
  8. Jedzenie w pośpiechu, bez skupienia się na samej czynności spożywania posiłków.

Czy Franek bez zmiany pracy, bez 48 godzinnej doby mógłby jeść zdrowo?

Odpowiedź nie może być inna niż TAK!

Dlaczego jednak Franek postępuje jak podałem w opisie?

Z bardzo prostego powodu. Taki ma schemat. Tak się nauczył i tak postępuje. To jest jego domyślne zakodowane rozwiązanie problemu dostarczania pokarmów. Długo pielęgnowane schematy mają to do siebie, że nawet jeśli przez jakiś czas postaramy się i przejdziemy ,,na dietę”, czy zamówimy catering, to i tak po jakimś czasie wrócimy na utartą ścieżkę. Jeśli chociaż w kilkudziesięciu % będzie przypominała tą z historii Franka, będzie to droga do niechybnej katastrofy zdrowotnej…

Funkcjonowanie w biegu potrafi mieć fatalny wpływ na zdrowie i styl życia. Przekłada się to m.in. na nasze zachowania żywieniowe. Poza niekorzystnym wpływem na aspekty czysto sylwetkowe, które będzie można zaobserwować gołym okiem, mocno zwiększa się prawdopodobieństwo chorób metabolicznych, spadku poziomu energii w ciągi dnia, libido, czy regeneracji. Dlatego warto zadbać o siebie.